Przede wszystkim to w ogóle nie czuć, żeby to był film zrobiony przez Włochów. Jest aż za bardzo amerykański. Co nie znaczy, że jest zły z tego powodu, ale nie tego się po nim spodziewałem. Rewelacji żadnej tak czy tak tu nie ma. Ot kolejny film inspirowany "Omenem", tyle że zamiast Szatana mamy tu przybyszy z innej planety. Choć gdyby zmienić linie dialogowe, toby się nikt nie zorientował, bo żadnych typowych elementów sci-fi tu nie ma.
PS. Pytanie za 100 punktów: Czy w USA są samochody Thunderbird specjalnie zmodyfikowane, żeby mogły się nimi poruszać osoby sparaliżowane od pasa w dół?